Bieg z Krynicy Zdrój do Iwonicza Zdrój popularnym czerwonym szlakiem GSB czyli Głównym Szlakiem Beskidzkim przez Beskid Niski z przewyższeniem ok 4500 w górę.
EKWIPUNEK NA ŁEMKO 2022
Organizator dla bezpieczeństwa zawodników zafundował dość bogate wyposażenie obowiązkowe (bluza z długim rękawem, długie spodnie – za którymi nie przepadam nawet zimą, kurtka z kapturem i co początkowo mnie dziwiło z obowiązkowym czerwonym światełkiem z tyłu co jak się później okazało było mega pomocne). Aby było ciekawiej biegliśmy bez przepaku na trasie co też trochę podniosło skalę trudności i dodawało kilka dodatkowych kilogramów na plecach.
POCZĄTEK – DEPTAK KRYNICA ZDRÓJ
Do Krynicy przyjeżdżam w noc startu, dwie godzinki wcześniej by spokojnie odebrać pakiet, zostawić samochód pod pensjonatem i punktualnie o 2 w nocy ruszyć spod Pijalni Głównej przy deptaku.
Pierwsze 20 km. bardzo spokojnie ale jednocześnie dość szybko, śr. tempo ok 6.30 min/km niestety tuż za pierwszym punktem w Hańczowej zaczyna mrugać czołówka, jest to oznaka słabnącej baterii. No nic cisnę dalej z nadzieją, że dotrzyma do wschodu słońca. Niestety nie dotrzymała, co prawda miałem zapasową czołówkę w plecaku ale podpiąłem się do innych biegaczy trzymając się ich pleców i tempa.
Po drodze mijamy dwa bardzo wymagające podejścia, pierwsze to Kozie Żebro (847 m.n.p.m.) i drugie na Rotunda na której znajduje się cmentarz wojenny. Akurat w tym czasie budziło się słoneczko do życia, ależ to był wyjątkowy widok wież przy wschodzącym słoneczku.
POMIDORÓWKA
Po zbiegu do Zdyni czyli już na 35 km. totalnie osłabłem, każdy krok wydawał się być moim ostatnim. Szkoda to był dość szybki fragment trasy a ja blady, praktycznie nie kontaktujący z rzeczywistością walczyłem z dotarciem do kolejnego punktu odżywczego. Dotarłem do niego ostatkiem sił, praktycznie pewny, że dalsza przygoda nie ma sensu a był dopiero 48 km. trasy.
Śmiało mogę powiedzieć, że mój dalszy bieg to zasługa fantastycznej obsługi na punkcie w Bartne za co serdecznie dziękuję, nim zdążyłem powiedzieć A, miałem już w ręku wyśmienitą pomidorówkę, nim powiedziałem B, w moich softlaskach pojawiła się woda i cola. Nie no, nie mogłem w tej sytuacji powiedzieć: „schodzę” zjadam drugą pomidorówkę odpoczywam jeszcze chwile i ruszam dalej.
Człapie jeszcze byle jakim tempem z 2 kilometry ale niespodziewanie ożywam, staje się mega rzecz po 50 km „niby biegu” w końcu zaczynam „swój bieg”, mijam kolejnych zawodników, podbiegi i zbiegi nie sprawiają problemów a jeszcze kilkanaście minut wcześniej chodziły mi po głowie różne głupoty.
Niestety straconego czasu, nie było już szans nadrobić, co nie zmienia faktu, że po 8 godzinach w końcu poczułem satysfakcję z pokonywania kolejnych kilometrów, wróciła pewność siebie i wiara w swoje siły – pomidorówka zrobiła cuda.
ROMAN FICEK
Tuż przed kolejnym punktem w Przełęczy Hałbowskiej mijam mocarza biegów górskich, Romana Ficka, który pokonywał w tym czasie cały szlak GSB czyli ponad 500km. zresztą zrobił to w rekordowym czasie 93 godzin i 44 minut.
Trasa była bardzo trudna, cały czas góra-dół, góra-dół bardzo ostre podejścia by za chwilę było bardzo strome zejście a do tego duża warstwa liści, która pokrywała kamienie to powodowało sporo kontuzji na trasie. Ogromny szacun jednak dla walczących z przeciwnościami tym bardziej że ulewny deszcze nadchodził szybkimi krokami.
OSTATNIA PROSTA
Ostatni punkt odżywczy w Hyrowej w której po raz drugi na dzisiejszej trasie czekała niesamowita, cudotwórcza, wspaniała pomidorówka jednak żeby nie było zbyt pysznie warunkiem koniecznym by ją zjeść było zejście wzdłuż trasy narciarskiej Hyrowa Sky.
Odpoczywam kilka minut i ruszam na ostatni fragment trasy, czyli ostatnie 20 kilka kilometrów podczas których mijam Pustelnie św. Jana z Dukli a dalej już tylko ostatnie katorżnicze podejście na Cergową. Dziwne ale im dalej w las czułem się coraz lepiej, przez całą trasę totalnie zero problemów mięśniowych, zero problemów żołądkowych. Gdyby nie kryzys i dziwne objawy w pierwszej części trasy można było liczyć na całkiem fajny wynik, jednak finalnie blisko 104 km pokonałem w trochę ponad 15 godzin czyli bardzo turystycznie, przynajmniej o 2 godziny wolniej niż planowałem ale na dzisiaj to było wszystko na co było mnie stać.
TRASA
Trasę uważam na bardzo piękną ale jednocześnie bardzo trudną, mało biegową z dużą ilością górek, błota, liści. Zdecydowanie nie doceniałam wcześniej Beskidu Niskiego i myślę, że za rok moja noga może tu wrócić:)
Teraz jeszcze powrót autobusem do Krynicy i po blisko 48h. bez snu zasłużony odpoczynek.