Ten bieg zaczął się o wiele wcześniej przed sygnałem startu. Razem z Sebastianem i Krystianem, niczym w piosence Elektrycznych Gitar rozgrzewaliśmy komunikatory do czerwoności
Tony papieru, tony analiz,
Wszystko przemyślane, od startu do mety.
Genialne myśli, strategie, szlify,
Na każdy scenariusz gotowy jest plan,
nasz misterny plan.
NOC
Dzieci wesoło wybiegły na trasę, zapomniały latarek, a o 5 rano jest jeszcze noc.
Tak to właśnie się zaczęło i przez pierwsze niemal 10 km trasy biegnę korzystając z światła innych biegaczy, wbijając się przy tym w każdą napotkaną kałużę. Nowe buty The North Face Summit Vectiv Pro jak mają dużo plusów to niestety mają i kilka minusów a jednym z nich jest właściwie totalny brak „odprowadzania wody”. To co wpadło, to zostało także komfort biegu krótko mówiąc był średni.
Od startu biegniemy w trójkę – ja, Krystian i Paweł Smędowski, który narzucił dość mocne tempo. O ile przed startem miałem w planie uciekać to jednak przy tym tempie nie było mowy. Czego nie zrobiłem ja, to zrobił Krystian. Na ok 15 km przycisnął jeszcze mocniej, czuje że tempo zerwał momentami do dobrych 3:40 – kosmos – ja i Paweł tylko popatrzyliśmy z niedowierzaniem na siebie – mówiąc krótko – co za koń.
ZABAWA Z PAWŁAMI
Na Tarnawce mijamy wodę w butelce, którą dzień wcześniej przygotował Seba – mijamy ją bez zatrzymywania, ach te nasze plany 🙂 Litra płynów jaką miałem na starcie (cola + izo) wystarczyła aż do mety. Zaczynają się długie, szutrowe podbiegi – czuje się na nich świetnie, widzę że Paweł na podbiegach delikatnie zostaje. Został jeden Paweł, pojawił się drugi, tym razem Hajny, który jak feniks z popiołów pojawił się za moimi plecami – jest ok 30 km. trasy.
Kolejne kilometry biegniemy razem a na długich prostych pojawia się sylwetka lidera – zabawa chyba dopiero się zaczyna.
ALBIGOWA
12 kilometrów do mety, blisko 40 w nogach a średnia ok 4:40 – czyli bieg na rekord trasy i to dobre kilkanaście minut. Czuje jakby błyskawica uderzyła w moją tylną łydę. Chyba to koniec a już na pewno koniec walki o wygraną, przechodzę do marszo biegu. Walczę z skurczami dobre 3 kilometry, chwile później identyczny prąd przechodzi przez mięsień dwugłowy.
Nie ukrywam, że poczułem złość i uczucie braku sensu tego co robię. Przez ostatnie 2-3 tygodnie praktycznie zero alko. suplementacja na najwyższym poziomie, 2 litry wody dziennie, regeneracja, zero sauny i idealne wyniki krwi – niestety nic z tego, mój prześladowca wrócił.
No dobra głupie gadanie, jak to mawia grupa „Podium” – „Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą” a ja nie miałem zamiaru się poddawać. Odwracam się do tyłu, w oddali pojawia się jakiś czarny punkt – ktoś mnie ściga, jak się później okazało to był Seba, który również leciał na dużej bombie. Zamykam oczy i to dosłownie, staram się odciąć od wszystkiego i chyba ruchami agonalnymi pokonuje kolejne długie proste odcinki, wśród wiatraków. Z każdym metrem jest coraz lepiej i szybciej. Już się nie odwracam, nie mam pojęcia co dzieje się za plecami, napieram do przodu walcząc o każdą sekundę.
OSTATNIA PROSTA
Kilometr do mety, może mniej, widzę kolejny czarny punk, tym razem z przodu, co jest grane? – to był Krystian, który cierpiał chyba jeszcze bardziej. Kolejny zryw – może uda się go dopaść, średnia z ostatniego 50 kilometra – 4:05 – zabrakło niewiele.
Przebiegnięcie 50 km. zajęło mi 4:02:06. średnia: 4:52, przewyższeń: 845 m. Czas ten wystarczył na 3 miejsce Open, choć w każdej z poprzednich edycji Biegów Hrabiego dawałby wygraną.
Podsumowanie
To były piękne zawody, Paweł – jeszcze raz gratuluje wygranej a jeszcze bardziej czasu i rekordu trasy – jesteś kozak! Biegi Hrabiego – super robota, Seba, Krystian – myślę, że to co przeżyliśmy podczas tego biegu, te emocje – to nasze i nic nam tego nie zabierze. Najważniejsze że każdy z nas jest zadowolony choć w tym biegu powinny stać 4 osoby na pudle nie 3 !! Dzięki wszystkim fotografom za świetne foty ! Dzięki Matylda za przygotowania.
PS. Jeszcze chyba nigdy w życiu mi się to nie przytrafiło ale kilkanaście minut po biegu dosłownie mnie odcięło, pierw rewolucja żołądkowa a potem przymusowa drzemka w samochodzie, musiałem naładować baterie aby wrócić do świata żywych i na ceremonie medalową.